WAŻNE: Zauważyłam, że niektóre osoby mają problemy z komentowaniem bloga. Jeżeli nie chcesz wypowiadać się jako anonimowy, z rozwijanej listy wybierz "Nazwa / adres URL". Podawanie adresu nie jest konieczne.

Blog jest dostosowany do rozdzielczości minimum 1280x720. W przypadku mniejszej szerokości pojawi się poziomy suwak. Jeżeli nie chce wam się zmieniać rozdzielczości, to po prostu pomniejszcie obraz na przeglądarce.

Ogłoszenia

1. I wreszcie mamy w opowiadanku jakiegoś Goldwinga! Już nie mogę doczekać się, jak jeszcze pojawi się Vulpes. Małe wyjaśnienie dla tych, co Serafina znali wcześniej: w opowiadaniu jest jeszcze bardzo młody, stąd też nie wygląda do końca tak, jak na moich i E-L rysunkach.

2. Zamieszczam w linkach galerię artów związanych z Wszechświatem Reliamu.

3. Co prawda rozdział przeszedł korektę, ale proszę o wyłapywanie błędów, bo robiłam ją razem z E-L i wyszło więcej śmiechu, niż pracy...

4. Korekta drugiego rozdziału trwa. Kurde, ale to długie...

środa, 16 września 2009

Prolog

Dawno, dawno temu, w Lyinntayne'ie1, świecie najpiękniejszych gór, żyła pewna kobieta. Kobieta owa miała niemalże wszystko: ciepły dom, przepiękny ogród i wspaniałego męża. Do szczęścia brakowało jej tylko dzieci, których nie doczekała się przez wiele lat małżeństwa. Udała się więc raz do domu władczyni życia i śmierci, Aynoey2, aby prosić ją o łaskę. Bogini dała błogosławieństwo kobiecie, a ta stała się brzemienną. Jednakże potężna pani nie była bezinteresowna; wkrótce zabrała do siebie jej ukochanego, zostawiając ją z nienarodzonymi dziećmi. Niewiasta wyszła więc za mąż po raz drugi, za mężczyznę bogatego i przystojnego.

Wkrótce nadszedł dla niej czas rozwiązania. Na świat przyszły dwie dziewczynki. Natura nie była dla nich sprawiedliwa. Na oczy słabej i kruchej Syibraney3 bogowie nałożyli chustę ciemności, za to zdrowa i silna Vearraosea4 urodziła się z cudownym darem; potrafiła przemieniać się w rudego lisa. Kobieta od razu pokochała swoje dzieci. Niestety, nie dało się tego powiedzieć o ich ojczymie, który, niezadowolony z ich odmienności, a także pragnący mieć własnego potomka, tego dnia zmienił życie całej trójki w piekło.

Dziewczynki wychowywały się więc w domu szarganym strachem i niepewnością, ciężko pracując. Nocą nieraz budziły się przerażone, słysząc rozpaczliwy krzyk matki, która, chroniąc je przed ojczymem, najbardziej narażała się na jego złość. Dzieci często były zdane tylko na siebie, toteż pojawiła się między nimi potężna więź i wspólnymi siłami pomagały swojej rodzicielce oraz sobie nawzajem.

Tak mijały im przepełnione bólem i łzami dni i lata, aż pewnego razu podły mężczyzna bardzo pokłócił się ze swoją żoną. Ta, zdając sobie sprawę, co się zbliża i czując, że tym razem zabraknie jej siły, nakazała dziewczynkom jak najszybciej uciekać do lasu i już nie wracać. Kobieta została z mężem.

Ta noc była dla bliźniaczek bardzo ciężka. Bolące serca nieustannie kazały im wracać, ale poczucie obowiązku usłuchania najukochańszej dla nich osoby skuło ich dłonie i nogi mocnymi pętami. Jedynie z oczu płynęły srebrne krople, a z piersi wydobywał się szloch dwóch niewinnych, bezbronnych istot, okrutnie pokrzywdzonych przez los.

W końcu Syibranea zapadła w sen, a Vearraosea czuwała, aby nic nie zakłóciło odpoczynku jej siostry. Usiadła pod jednym z otulonych złotem i czerwienią drzew i czekała na wschód słońca.

Ujrzała niespodziewanie przyozdobioną białą poświatą, jakby niestabilną, szarpaną na wszystkie strony przez nieistniejący wiatr postać matki. Uklękła ona obok zdziwionej dziewczynki, kładąc białą jak świeży śnieg dłoń na jej kolanie.

– Mamo...

Kobieta przyłożyła palec do warg swojego dziecka, nakazując mu milczenie. Uśmiechnęła się łagodnie, a wtedy Vearraosea ujrzała krew płynącą z jej ust, siną twarz i nieruchome źrenice... Przerażona, cofnęła się, tuląc się do pnia drzewa.

– Mamo, co ci się stało?

Nie doczekała się odpowiedzi. Widmo wstało i, nadal łagodnie uśmiechając się, przyjrzało się drugiej córce. Po chwili ponownie zwróciło budzącą strach twarz w stronę pierwszej, która teraz w oczach miała łzy.

Delikatny, nocny wiatr rozwiał upadającą bez życia świetlistą sylwetkę. Zanim dotknęła ziemi, zupełnie zmieszała się z powietrzem.

– Mamo, zostań!

Wykrzyczane przez dziewczynkę słowa rozniosły się głucho po lesie, a magiczna aura niezwykłego spokoju zamknęła oczy osieroconego dziecka.

Aynoea, widząc, jakie zło wyrządziła, przedwcześnie odbierając maleństwom ojca, wysłała na ziemię swojego anielskiego sługę. Ten odnalazł pogrążone w śnie bliźniaczki, chwycił je w swoje ramiona i wzniósł się ku niebu, nie budząc przy tym ani ich, ani lasu. Razem z chłodnym wiatrem powędrował ku Górom Odnowy, gdzie znajdował się klasztor Zakonu Srebrnej Gwiazdy. Dziewczynki pozostawił przy drzwiach wejściowych, zastukał kołatką i bezszelestnie wzbił się w powietrze, wracając do swej pani.

Zakonnicy otworzyli wrota, ujrzeli dzieci i postanowili się nimi zaopiekować.

I tak oto Syibranea i Vearraosea spędziły kolejne lata swojego życia razem z życzliwymi zakonnikami, którzy opiekowali się nimi i traktowali jak własną rodzinę. Dziewczynki wyrosły na sympatyczne i urokliwe panny. Jednakże Vearraosea nie powiedziała siostrze o rozmowie, którą przeprowadziła z duchem matki tej nocy, kiedy uciekły z domu. Wiedziała, że Syibranea jest dużo delikatniejsza od niej i obawiała się, że wiadomość o śmierci osoby, którą dziewczyna nadal kochała mimo dawnej rozłąki, mogłaby ją zabić.

Pewnego ciepłego, letniego dnia, kiedy obie panny siedziały na balkonie podarowanego przez zakonników pokoju, niewidoma niespodziewanie zapadła w głęboki sen. Vearraosea natychmiast pobiegła po opiekunów, ale nawet oni nie potrafili obudzić Syibraney. Pozostało im tylko czekanie.

Po sześciu nocach i dniach dziewczyna wyrwała się z mgły uśpienia. Z jej ust niemal natychmiast zaczęły wydobywać się słowa opisujące wszelkie dziwy i niezwykłości, które ujrzała we śnie. Mówiła o aniołach i diabłach rozmawiających ze sobą i obserwujących życie ludzkie oraz o światach tak odległych, że nawet myśl nie może ich dosięgnąć, o krainach tak niesamowitych, że aż braknie określeń, by je opisać. W jednej z nich, na dnie, jak się jej przez cały czas zdawało, głębiny skrzącej się miliardami myśli i szeptów morskich demonów spotkała swoją matkę. Kobieta poprosiła ją o to, by jedna z sióstr poświęciła duszę aniołom. Niewiasty bowiem nie wiedziały, że już od poczęcia nad ich losami roztaczała plany cudowna Aynoea, która pragnęła przyjąć wybraną do swojego domu. Matka dała Syibraneie trzy dni do namysłu i przyrzekła, że trzeciej nocy ponownie spotkają się na dnie głębiny, aby dziewczyna mogła udzielić jej odpowiedzi.

Na tę historię Vearraosea wyśmiała siostrę, nie szczędząc przy tym nieprzyjemnych obelg i całkiem przypadkiem odsłoniła przed nią okrutną prawdę o śmierci matki. Dopiero gdy zobaczyła łzy w niewidomych oczach, zdała sobie sprawę, jak bardzo raniące były jej słowa. Powróciły wspomnienia przepełnione bólem i pamięć o domu, który z wolna stał się dla nich piekłem, i obraz zastygłej w słodkim uśmiechu, zakrwawionej twarzy...

Syibranea zamknęła się w pokoju, a że prawo wszelkie nie pozwalało zakonnikom włamać się do sypialni panny, także żaden z nich nie mógł nic poradzić w tej sprawie. Szlochy i błagania o wybaczenie siostry także nie poskutkowały. Drzwi pozostały nie do zdobycia aż do trzeciego wieczoru...

A wówczas pokój był już pusty.


***


Następnej nocy pewien wieśniak przechadzał się po lesie rosnącym nieopodal jego gospodarstwa. Nagle wielobarwne światła i zimne płomienie rozeszły się pomiędzy drzewami. Usłyszał śpiewy wykonywane przez chór jakichś nieludzkich istot i ujrzał cienie postaci idących w radosnym pochodzie ku jaskini, w której już dawno chłop odkrył cudne, naścienne malowidła. Postacie owe niosły na rękach uśpioną, piękną jak nici księżycowego światła dziewczynę. Wieśniak słynął z odwagi, więc zaraz ruszył w pogoń za tajemniczą procesją i razem z nią, niezauważony przez bawiące się istoty, wszedł do groty.

Cuda jaskini zadziwiły go jeszcze bardziej niż zwykle. Anioły o tęczowych skrzydłach zebrały się wokół kamiennego ołtarza i unosiły ku góry swe perliste głosy, diabły natomiast chwyciły za instrumenty i poczęły wygrywać najpiękniejszą melodię, jaką kiedykolwiek wieśniak słyszał. Niektóre demony wysypywały na ziemię bezcenne klejnoty w takich ilościach, że najbogatszy z władców pozazdrościłby im tych skarbów.

Pochodnie zapłonęły, a na ołtarzu ułożono delikatnie ciało niewiasty i przykryto je białym płótnem. Niezwykłe istoty uklękły. Na tkaninie umieszczono mieniący się wszystkimi kolorami morza, nieba i majowej łąki kamień. Chłopu aż zaświeciły się oczy i począł zastanawiać się, ile wart mógł być klejnot. Póki co jednak pozostawał w cieniu, czekając na dalszy rozwój wypadków.

Nad płótnem stanął piękny anioł o młodzieńczej twarzy i rozłożył trzy pary lśniących skrzydeł. Z jego ust wydobyły się słowa, które zdawały się wypełniać całą grotę:

– Oto poświęcona została dusza dziewicy, aby mogły dzięki jej czystości zaistnieć dwa potężne anioły; ten, który unosi się w chwale i ten, który upadł wieki temu. I będą one służyć światom swym, gdyż odtąd wszystkie światy zostają pod ich opieką. Lecz, aby moc tak wielka nie dostała się w ręce każdego i aby jej nie nadużyto, kamień ten oto stanie się strażnikiem oraz kluczem do anielskiego serca i tylko najlepszy będzie mógł go użyć do spełnienia swej jednej woli, i tylko raz na lat wiele ten kamień da się odnaleźć, by wkrótce ponownie zniknąć. A dusze dwie niech złączą się w nierozrywalną jedność i dotkną ziemi, by tam dalej współistnieć. Niech się wykona!

Boskie światło eksplodowało z postaci mówcy i wraz z dźwiękiem dzwonów oraz dzwoneczków omiotło zebranych, którzy wznieśli swe ręce w górę i ponownie zabrali się za wykonywanie swej pieśni. Chłop wykorzystał tę chwilę, rzucił się w kierunku płótna, chwycił w ręce kamień i wybiegł z pieczary, radośnie podskakując i nucąc najmilsze dla jego ucha przyśpiewki, bo, chociaż jego prosty umysł nie pojął niemalże nic z anielskiej paplaniny, właśnie się ogromnie wzbogacił!

Niestety, radość jego trwała bardzo krótko. Zza chmur wyłonił się ogromny orzeł i pochwyciwszy w szpony klejnot, zabrał go tam, skąd przyleciał. A wieśniak został z pustymi rękoma.

___

1Lyinntayne czyt. Lintajn

2Aynoea czyt. Ainoa

3Syibranea czyt. S-ibrana

4Vearraosea czyt. Warousa

3 komentarze:

  1. Nastrojowa legenda napisana przecudnym, czarownym językiem :). Przemówienie zanioła zagadkowe, mam nadzieję, że jego znaczenie wyjaśni się w następnych notkach. Poza tym niesamowicie podoba mi sie imię Aynoea *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Starałam się stylistycznie nieco oddzielić legendę od reszty. O co chodzi, okaże się chyba za ładnych parę rozdziałów, więc cierpliwości ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah, ten chłop mnie po prostu zabił. I bardzo spodobał mi się klimat właśnie, tak różny od tych wszystkich wypocin dostępnych w sieci.
    No i nie daje się tej legendy zamknąć w schematach, no, może pierwszą część. ale anioły o trzech parach skrzydeł są raczej rzadko spotykane.

    OdpowiedzUsuń